Hardero w pojedynku ze smokiem

Niegdyś żył mąż wielki co z północy pochodził. Z krain Kedunu – tych najmroźniejszych i najdzikszych. Pogromca potworów – tak go zwali. Powiadali, że miał siłę dziesięciu chłopa, choć wyglądał jak każdy inny człowiek. Blizny na jego całym ciele wzbudzały we wszystkich strach, bądź wielki podziw, przypominając walki z okropnymi bestiami… Były to niedźwiedzie, olbrzymy, węże morskie, demony, czy nawet takie gady jak smoki… Gdy królestwo Nahriu, zaczął nawiedzać ostatni smok, król tego zacnego kraju wezwał bohatera do swego zamku. -Zabij dla mnie tego gada, a dostaniesz tyle złota, że pływać w nim będziesz – wypowiedział Umur IV. -Zabiję smoka, lecz nie dla Ciebie… tylko dla chwały – oparł mężny. Nie miał on imienia, nie pamiętał go ze swego dzieciństwa… Nazywali go Hardero – hardy bohater. Wyruszył więc do pieczary i wrzasnął na bestię: „Walcz ze mną!!!”. Smok zaś łeb obrócił i ognia kulę z gęby wypuścił. Człowiek swą tarczą się zasłonił i nawet miecza nie dobywszy, na gada wskoczył, poczym za ogon go złapał i o skałę rzucił. Smok łapą mu tarczę z ramienia zdjął i ogniem męża zalał. Ten jedynie rękami się osłoniwszy, cały zabliźniony miecz wyciągnął i tułów gadowi rozciął, poczym ręką nagą serce mu wyrwał. Padł smok, padł też i ranny bohater, lecz zrobił to dla chwały, tak jak chciał…