„Mendel Gdański” – ciąg dalszy
W mieście rozpoczynają się zamieszki i antysemickie wystapienia. Ludzie przestali doceniać Żydów i ich pracę. Przyjęli, że Żydzi zawsze są źli. Mendel nie ma jednak zamiaru uciekać przed tłumem manifestującym nienawiść do Żydów. Nie wstydzi się tego, że jest żydem. Staje w oknie i pokazuje wyraźnie, że jest Żydem prowokując tym samym ludzi jeszcze bardziej. Nie rozumie dlaczego ludzi chcą go atakowac, przecież jest uczciwy i niekomu nie zrobił nic złego. Sądzi, że on, starzec, jest bezpieczny, poza tym uważa, że pracuje dla dobra kraju. Mendel podkreśla, że oprócz tego, że jest Żydem, jest równiez Polakiem i tak jak wszyscy Polacy ponosił odpowiedzialnośc za powstania i cierpiał z powodu popowstaniowych represji. Obrońcą Mendla okazuje się młody student, przedstawiciel młodego pokolenia, które, jak ma nadziej,ę autorka, ma inaczej spojrzeć na sprawę żydowską. Mendel nie potrafi znaleźć słów na opisanie tego, co się stało, mówi jedynie, że „u mnie umarło serce do tego miasto” – umarło w nim przekonanie, że jest Polakiem, wiara w sprawiedliwośc i dobroć u ludzi, a także poczucie bezpieczeństwa i swojskości. Humanitaryzm ma wynikać z szacunku do człowieka, bez względu na to, kim jest i jakie jest jego pochodzenia. Konopnicka przypomina, że Żydzi są częścią społeczeństwa polskiego, są również Polakami. Przywołuje pozytywistyczne hasło asymilacji Żydów.